Rowerowe pielgrzymki na Jasną Górę do Matki Bożej Królowej Polski mają już w naszej parafii wiele lat trwającą tradycję. Zainicjowane przez naszego Proboszcza o. Serafina z roku na rok cieszą się coraz większym zainteresowaniem. W tym roku chęć wzięcia udziału w tej dorocznej pielgrzymce zgłosiło aż 17 osób. Prognozy pogody na 13 i 14 września nie były optymistyczne, zapowiadano duże opady deszczu, ale postanowiliśmy się nie zrażać i z Bożą pomocą wyruszyliśmy w trasę. W drodze zatrzymaliśmy się przy bazylice w Piekarach Śl. oraz przy kościołach w Niezdarze, Bibieli, Woźnikach i Starczy, by odmówić w każdym z tych miejsc dziesiątkę różańca. Już w sobotę deszczu nie zabrakło i choć zmoknięci, ale w dobrych nastrojach dotarliśmy wpierw na Jasną Górę, a potem do nieodległego klasztoru Sióstr Brygidek, gdzie się zakwaterowaliśmy. Nie był to wszak koniec naszych aktywności tego wieczoru, gdyż już o godz. 18.00 w kaplicy św. Jana Pawła II na Jasnej Górze wzięliśmy udział we Mszy św., a przed godz. 21.00 zgromadziliśmy się przed zakrystią przylegającą do kaplicy Cudownego Obrazu, by móc wejść do jej wnętrza, które każdego dnia wypełnia się nadkompletem wiernych. Nie inaczej było w minioną sobotę, która była też „sobotą fatimską”. Najliczniejsi byli tam nasi harcerze, odbywający swoją doroczną pielgrzymkę do Matki Bożej Królowej Polski. Rozmodleni, uśmiechnięci, w kulturalny, ciepły sposób do siebie się odnoszący, to niby oczywiste, choć wcale nie takie standardowe i częste pośród naszej młodzieży. Napawa to optymizmem, że dobre wzorce, wiara i patriotyzm zajmujące istotne miejsce w ich młodym życiu i świadomości nie znikną, lecz znajdą pośród młodych ludzi aktywnych naśladowców i kontynuatorów. Już późnym wieczorem wróciliśmy do klasztoru Sióstr Brygidek. Po intensywnych, a nie zawsze skutecznych próbach osuszenia naszej garderoby, ze snem nie było większego kłopotu. Dzień był bardzo intensywny i bogaty, zwłaszcza w te najważniejsze, duchowe przeżycia. Minioną niedzielę - święto Podwyższenia Krzyża św. rozpoczęliśmy w kaplicy klasztornej o godz. 7.00 Mszą św. Zaraz po śniadaniu wsiedliśmy na rowery. W Częstochowie już od wczesnych godzin porannych lało jak z cebra, a przed nami było bądź co bądź osiem godzin "pedałowania”, przedzielonego jedynie krótkimi chwilami różańcowej modlitwy. I tak pozostało do samych Starych Panewnik - ślisko i mokro. Lało właściwie bez przerwy, ale nasza pielgrzymka obyła się bez jakichkolwiek kontuzji czy awarii. Matka Boża zechciała nas wesprzeć swoją niezawodną pomocą. Zdążyliśmy powrócić przed niedzielnymi nieszporami, a żegnając się w gronie uczestników, obiecywaliśmy sobie z Bożą pomocą rychły powrót na pielgrzymkowe, rowerowe trasy, nawet gdyby miały one prowadzić nas do celu w tak ekstremalnych jak w tym roku warunkach.
Pielgrzym Henryk C.






















